Akceptacja – jak ją osiągnąć
Obserwacja i trening medytacji uczą zachowania zdrowego dystansu w każdej sytuacji, dzięki czemu możemy podejść do niej racjonalnie. Medytacja i ćwiczenia, o których pisałam w pierwszej części artykułu, kształtują w nas umiejętność otworzenia się na to, co przynosi świat i na to, co konkretne wydarzenia powodują w naszym ciele. Z dystansu widzimy, czy pojawiające się myśli mają sens, czy są zgodne faktami i czy emocje są adekwatne. Trenowanie głębokiej, otwartej obserwacji prowadzi do szczerej akceptacji.
Jak obserwacja wpływa na akceptację
Jeśli nie obserwujemy siebie, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak działa nasz system nerwowy. Każdego dnia pojawiają się zdarzenia, na które organizm reaguje stresem, a my czujemy się źle. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy mózg kojarzy daną sytuację ze stresującym epizodem z przeszłości i reaguje na nią w określony sposób. Nieświadoma i mimowolna reakcja pojawia się w ciele i uruchamia automatyczne zachowania, przez co potem dziwimy się, dlaczego postąpiliśmy tak a nie inaczej.
Doskonale obrazuje to przykład: partner mówi, że chce zmienić pracę. My nie reagujemy na zewnątrz, ale kiedy słyszymy ten komunikat, pojawia się niepewność, lęk dotyczący przyszłości; mózg może zacząć tworzyć czarne scenariusze. Może to wynikać z faktu, że w dzieciństwie mieliśmy niepewną sytuację finansową, ktoś stracił pracę i uruchamia to w nas alarm.
Jeśli nie obserwujemy siebie, tego, jak się czujemy i co dzieje się w naszym ciele, możemy tego lęku nie zauważyć, a następnego dnia zareagować nieadekwatną złością na niewyrzucone śmieci. Gniew wynika z naszego lęku, jego powodem nie są niewyrzucone śmieci, ale bez obserwacji będzie nam trudno to zauważyć.
Reakcja a odpowiedź – małpi umysł
Jeśli nie obserwujemy siebie to nie mamy samoświadomości – działamy jak automat, reagujemy bardzo instynktownie. Dzięki obserwacji jesteśmy w stanie się zorientować, że w jakimś momencie zareagowaliśmy bezwiednie. Jeśli tego nie zauważymy, albo nie chcemy zauważyć, nie będziemy mieli szansy na zmianę tych zachowań. Bez obserwacji mamy po prostu ciąg automatycznych reakcji.
Nasz wewnętrzny automat zawiera wszystkie złe nawyki, nastroje, których źródła nie znamy, „ciśnienia”, żeby iść na siłownie, żeby się odchudzić, żeby zdobywać wszystko za wszelką cenę. Zamiast dbać o zdrowie – niszczymy je. Działamy jak pies, czekający tylko na to, żeby ktoś rzucił piłkę albo coś do jedzenia, by bez pomyślunku za tym podążyć.
W kulturze buddyjskiej używa się pojęcia małpi umysł – opisuje ono bezrefleksyjne przeskakiwanie myśli i reagowanie w nieprzemyślany, automatyczny sposób; bez świadomej odpowiedzi na sytuacje. Jesteśmy wtedy w labiryncie umysłu, gdzie kroczymy ciągle tymi samymi ścieżkami, nie mogąc znaleźć wyjścia. To akceptacja pomaga nam przyjąć, że na chwilę obecną funkcjonujemy w pewnej automatycznej odpowiedzi. I to właśnie z tej akceptacji połączonej z życzliwością do samego siebie wyrasta chęć i wola do działania. Jeśli chcemy ruszyć z miejsca, musimy przyjąć, że popełniamy błąd i jako dorosłe, dojrzałe osoby, jesteśmy za niego odpowiedzialne. Wtedy mamy szansę uwolnić nasz umysł o labiryntu (Mind Maze Free).
Stały trening obserwacji i akceptacji wpływa najpierw na czas reakcji. Często gdy coś się dzieje, reagujemy automatycznie, mówiąc coś przykrego lub zachowując się agresywnie, a po kilku godzinach, albo na drugi dzień, tego żałujemy. Obserwując nasze ciało zauważamy napięcie – może pojawić się w brzuchu, czole, mięśniach kapturowych czy szczęce. Obserwujemy i rozpoznajemy także nasze myśli i emocje. Taką właśnie obserwację trenujemy w medytacji – spokojną, świadomą, otwierającą na działanie.
Akceptacja tego, co obserwujemy, również jest trenowana w medytacji. Ta umiejętność może pomagać nam na co dzień. Pogodzenie się z tym, że dana sytuacja jest potencjalnym kołem zamachowym automatu pojawia się coraz szybciej – najpierw następnego dnia, potem po dwunastu godzinach, aż w końcu jeszcze szybciej. Po pewnym czasie – nie krótkim, ale warto – dochodzimy do stanu, w którym cały czas jesteśmy w stanie być na tyle świadomym i otwartym na bodźce pochodzące z ciała, że mamy możliwość świadomej odpowiedzi na bieżąco.
Przykładowo – masz trudną sytuację z osobą w pracy, reagujesz stresem, w sposób obronny, nastawiony na walkę tu i teraz, krzyczysz i mówisz coś nieprzyjemnego. W momencie, w którym pojawia się akceptacja tej sytuacji, a ty nie musisz już walczyć, jesteś w stanie odpowiedzieć kreatywnie – do tego stopnia, że trudną sytuację możesz wykorzystać na swoją korzyść, rozwiązać problem, zbudować coś nowego czy nawiązać z tą osobą nową, lepszą relację.
Jak rozpoznać nieadekwatność reakcji.
Nasze życie składa się codziennie z wielu sytuacji, które budzą różne reakcje. Obserwując siebie jesteśmy jednak w stanie na bieżąco orientować się, czy dana sytuacja wywołuje w nas automat.
Pierwszy sygnał jest taki, że ktoś komunikuje pozytywną informację, a ty się nie cieszysz. Albo odwrotnie: ktoś mówi coś smutnego, a ty reagujesz radośnie. Koleżanka mówi: słuchaj, robię doktorat. Informacja jest radosna, a ty się nie cieszysz, nie wiesz dlaczego, ale czujesz napięcie. Może tak być, bo pojawiają się myśli: nigdy jej nie dogonię, ona ciągle się rozwija, a ja nie, mam za niskie wykształcenie, za każdym razem – brakuje ci czegoś w poczuciu własnej wartości. Ta reakcja jest automatyczna, nie mamy na nią wpływu i nie jest ona naszym wyborem.
Drugim wskaźnikiem jest skala reakcji na komunikat. Na przykład: partner kupił 1 pomidora, na 1 śniadanie – dokładnie tyle, ile potrzebujecie. Niektórzy kupują więcej i na zapas, inni mniej; oba sposoby mają swoje plusy. Fakt jest taki, że partner czy partnerka przynosi pomidora, a my reagujemy z wściekłością, furią. Jeśli w takiej sytuacji nie zaobserwujemy siebie, brniemy w tę sytuację, nie widzimy jej nieadekwatności, a winą obarczamy partnera, który kupił jednego pomidora.
Kiedy pojawia się obserwacja, zaczynamy myśleć: reaguję dziwnie, ciekawe dlaczego, coś tu nie gra, chyba nie chodzi o tego pomidora. Jeśli w początkowej fazie pozwolimy na to, że taka reakcja zaistniała, jeśli zaakceptujemy taki stan rzeczy, jesteśmy na dobrej drodze do kolejnego etapu, jakim jest działanie.
Akceptacja: zareagowałam w taki sposób i to jest ok. Nie ma potrzeby szukania źródła tej historii, żeby zaobserwować, że coś tu nie gra i niepokoi nas coś innego. Możemy zatrzymać się i zastanowić, co działo się w ostatnich dniach, może wpłynęła na to sytuacja pandemii, może zmęczenie; może też okazać się, że jedyne czego potrzebujemy, to przytulić się do tej osoby i powiedzieć: nie chodzi mi o tego pomidora, nie wiem o co mi chodzi, czuję, że mnie nosi, jestem zła, coś jest nie tak.
Taki etap pozwala nam na działanie i przeregulowanie naszych reakcji i emocji. O trzecim kroku – działaniu napiszę w kolejnej części.