Trzy kroki do zaprzyjaźnienia się ze sobą i lepszego funkcjonowania we współczesnym świecie.
Obserwacja samego siebie to wstęp do prawdziwej i dojrzałej akceptacji, dzięki której świadomie działamy, zamiast automatycznie reagować. Dziś piszę o tym, jak obserwować swoje ciało, myśli i emocje oraz po co to robić. W kolejnych dwóch artykułach opowiem o akceptacji – zarówno siebie, jak i tego, co dzieję się wokół nas.
Obserwacja – po co nam ona?
Codzienność bardzo się zmieniła od czasu, kiedy nasze ciało dostosowywało się do życia na Ziemi. Wtedy mieliśmy znaczniej więcej przestrzeni, żeby zatrzymać się i dokonywać obserwacji. Właśnie od tego zależało przetrwanie: od obserwacji otoczenia. Dzięki niej mogliśmy wykryć zagrożenie lub poczuć się lepiej – znaleźć schronienie czy pożywienie. Jednak przeżycie w ówczesnych warunkach zależało również od obserwacji nas samych. Nie było lekarzy czy badań okresowych – to doświadczenia pozwalały dowiedzieć się, które zioła nam pomagają i jakiego pożywienia potrzebujemy.
Człowiek współczesny, a mózg…?
Ilość informacji, która do nas dociera, jest nieporównywalnie większa niż jeszcze 100 lat temu, a gigantycznie zwiększona w stosunku do czasu np. neolitu. Nasz mózg jednak wciąż chce przetwarzać te informacje – chcemy się w nieskończoność uczyć; pragniemy być wydajniejsi, wiedzieć, co się dzieje na świecie, być najlepszymi rodzicami, przyjaciółmi i pracownikami. Towarzyszy nam presja, by być doskonałymi w każdej dziedzinie życia, podczas gdy nasz przodek miał być najlepszy tylko w jednej: przetrwaniu.
Ponadto, ważniejsza stała się obserwacja wizerunku niż tego, co dzieje się z nami w środku. Dziś przesadnie dbając o to, jak wyglądamy, często wyrządzamy sobie krzywdę – chorobliwie się odchudzamy lub przeciążamy na siłowni, żeby doścignąć wizerunkowy ideał. To generuje ogromną ilość stresu. Piękną sylwetkę można osiągnąć w zdrowy sposób, jednak trzeba być dla siebie życzliwym i słuchać swojego ciała, a zasadę „za wszelką cenę” odrzucić w kąt.
Do tych dwóch zjawisk dołącza ciągłe zabieganie – wciąż nie mamy czasu, nieustannie poruszamy się od punktu A do punktu B, zawsze mamy coś do załatwienia – pracę, rachunki, pocztę, wymianę opon, odebranie dziecka ze szkoły. We współczesnym świecie nie ma właściwie momentu, kiedy wszystko jest już zrobione, a my możemy „nic nie robić”. Zmienił się także sposób pracy – kiedyś wiele rzeczy robiliśmy bez wyręczania się urządzeniami czy maszynami, co sprawiało, że byliśmy blisko z naszym ciałem. Dziś większość z nas wykonuje pracę biurową, a aktywność fizyczna stała się „towarem luksusowym”, który musimy sobie zaplanować, a nawet za niego płacić.
Podsumowując – przytłaczająca ilość informacji, dbanie o wizerunek zewnętrzny, pośpiech i sposób pracy sprawiają, że obserwacja albo bardzo się zamyka, albo zniekształca. Nasz mózg nie nadąża za ogromnymi zmianami, jakie niesie współczesny świat. Zaburzone są wykształcone przez tysiące lat sposoby samonaprawcze, które opierają się… na chwilach pozbawionych stresu.
Stres – przeciwnik zdrowia i samoświadomości
W stresie wyłącza się układ odpornościowy, rozrodczy i trawienny; dzieje się tak, ponieważ nasze ciało nadal odpowiada na stres tak samo, jak w czasach, gdy uciekaliśmy przed niedźwiedziem. Wszystko, co nie służy walce i ucieczce, zostaje wyłączone.
Przez brak obserwacji często nie jesteśmy w stanie zauważyć, ze żyjemy w stresie; zobaczyć, że jesteśmy zmęczeni i potrzebujemy relaksu. Odpoczynek traktujemy jak coś zbędnego, o bardzo małym priorytecie. To, co możemy zrobić, to odtworzyć warunki, które pozwolą nam świadomie dojrzeć i dostosować się do współczesnego stylu życia. Właśnie dlatego zaczęliśmy uprawiać sport – zorientowaliśmy się, że ruch jest niezbędny, bo dawniej ciągle się ruszaliśmy. Co więcej, nasz organizm regeneruje się w trakcie ruchu.
W trochę inny sposób działają wtedy mięśnie, stawy, jelita oraz mózg, którego rozwój i kondycja są niezbędne dla zdrowia. A my, ludzie, oprócz tego, że się ruszaliśmy, to również odpoczywaliśmy. Dziś natomiast wyśrubowaliśmy swoje życia na tyle, że konieczne jest znajdowanie punktów, które nas łączą z naszą biologią.
Uważność – sprzymierzeniec szczęścia, spokoju i akceptacji
Dokładnie na tym polega ruch mindfullness, praktyka uważności i obserwacja. Ona służy do tego, by powiedzieć sobie: jestem zmęczony, jestem spięta, potrzebuję odpoczynku, jeśli nie odkurzę dziś, a za kilka dni, to nic się nie stanie. Zaawansowana obserwacja prowadzi nas do samopoznania (self-enquiry) i do zaprzyjaźnienia się ze sobą. Dzięki niej wiemy, że coś jest nie tak, że jesteśmy nieszczęśliwi czy przepracowani, że potrzebujemy miłości lub czułości. Obserwacja jest po to, byśmy wiedzieli, co się z nami dzieje i jak działać – to taka własna instrukcja obsługi.
Jeśli w naszym życiu nie ma miejsca na obserwację, to nie ma go również na szczęście. Możemy je po prostu przeoczyć – trudno poczuć się szczęśliwym, kiedy wszystkie informacje pozostają zagłuszone. Usłyszmy samych siebie, zamiast bez końca gonić za czymś lub wypełniać grafik mnóstwem zadań – tylko wtedy będziemy w stanie czuć szczęście.
Praktykowanie obserwacji pozwala nam szybciej i bardziej świadomie zauważyć moment, w którym pojawiają się emocje – złość, smutek, lęk. Obserwacja pomaga rozpoznawać te emocje, dzięki czemu poznajemy samych siebie coraz lepiej. Zaczynamy rozumieć, które emocje są adekwatne do sytuacji, a które nie. Z głębokiej i prawdziwej obserwacji rodzi się prawdziwa, dojrzała akceptacja, której poświęcę kolejne części artykułu.
Jak obserwować siebie?
Obserwacja – tak jak każda inna umiejętność – wymaga treningu. Medytacja może okazać się w tym bardzo pomocna. Istnieje co najmniej kilka różnych sposobów obserwacji, które mogą przyczynić się do lepszego samopoczucia, nauki akceptacji oraz zaprzyjaźnienia się z samym sobą.
Trening możemy zacząć od uważności nieformalnej. W praktyce oznacza to obserwację w czasie codziennych zajęć – bądźmy uważni idąc z psem na spacer, jadąc pociągiem, zasypiając, budząc się, myjąc zęby, biorąc prysznic czy gotując. Poświęćmy uwagę zmysłom – używajmy wzroku, słuchu, dotyku, węchu i smaku jako rodzaju percepcji do odbierania bodźców ze świata i ze swojego ciała. Takie skupienie się na zmysłach – otwarta, monitorująca uważność – działa na mózg podobnie do medytacji. Jesteśmy wtedy „tu i teraz”, nie myślimy o przyszłości ani przyszłości, a nasz mózg odpoczywa. To właśnie wspólny mianownik między formalną a nieformalną medytacją.
Medytacja – klucz do siebie samego
Medytacja to bardziej zaawansowany sposób treningu umysłu. Istnieje wiele technik, które opierają się na otwartej obserwacji i akceptacji tego, co przychodzi. Jedną z najbardziej znanych jest trening uważności, praktykowanie mindfulness – otwartego monitorowania pozbawionego automatycznej oceny, analizowania i nazywania. W ten sposób można obserwować zarówno otoczenie, jak i nasze ciało, myśli i emocje. Trening obserwacji może polegać także na koncentracji. Jeśli koncentrujemy się na jakimś obiekcie, obserwujemy wszystko to, co naszą uwagę rozprasza zarówno z zewnątrz jak i z wewnątrz. Kiedy naszym obiektem są pozytywne odczucia – życzliwość, wdzięczność, współczucie, to obserwujemy swoją gotowość i otwartość na nie.
Treningiem wyższego stopnia jest samopoznanie (self-enquiry). Na tym etapie jesteśmy w stanie zorientować się, czy odczucia w ciele pochodzą z tu i teraz, czy są echem dawnych wydarzeń. Ciało bardzo dobrze odwzorowuje napięcia z przeszłości – to dzieje się automatycznie. Jeśli wydarzy się cokolwiek, co przypomina o tych wydarzeniach, nasz mózg uruchamia wewnętrzną mobilizację – reakcję stresową, która ma nas uchronić przed cierpieniem. Błąd systemu polega niestety na tym, że często jest to fałszywy alarm.
Samopoznanie uczy nas, jak rozpoznawać, które myśli są faktami, a które nie. Załóżmy, że w naszym życiu wydarza się coś przykrego, np. utrata pracy. Możemy wtedy zaobserwować, co się z nami dzieje – poznać reakcje swojego ciała, spostrzec rodzaj emocji, usłyszeć treść myśli. Jeśli tylko nauczymy się wsłuchiwać w siebie, to bez kłopotu dokonamy oceny rzeczywistości i odróżnimy fakty od obaw.
Dla przykładu – możemy pomyśleć, że to koniec świata, nigdy już nie znajdziemy pracy i w tej sytuacji z pewnością stracimy dom. To nie są fakty. Fakty są następujące: tracę pracę, mam okres wypowiedzenia i przez ten okres muszę znaleźć rozwiązanie problemu. A problemem jest brak dochodów. Jeśli zamiast czarnych scenariuszy dojrzymy rzeczywistość, to będziemy wiedzieć, jak działać.
Co więcej, jeśli obserwujemy emocje, możemy je również przeregulować. Pierwsza emocja to na przykład intensywna złość. Po zaobserwowaniu możemy przeregulować ją w smutek i powiedzieć sobie: straciłam pracę, przykro mi że tak się stało, jest mi smutno. To sprawi, że emocja złagodnieje, a w jej miejscu pojawi się współczucie dla samego siebie.
Dzięki samopoznaniu zamiast automatycznej reakcji możemy odpowiadać na własne emocje w sposób świadomy. W ten sposób można wyłączyć reakcję stresową, która powoduje że myślimy tylko o walce albo ucieczce i dzięki temu włączyć kreatywne myślenie nastawione na znalezienie rozwiązania. A kolejnym krokiem może być na przykład zadanie sobie pytania: „może zacznę robić to, co zawsze chciałem robić?”
Obserwacja – jak zacząć?
Mam dla Ciebie zadanie. Zaplanuj sobie w tym tygodniu przestrzeń na obserwację. To może być masaż, basen, plaża, spacer, kąpiel relaksacyjna czy herbata. Ważne jest, byś zaangażował w tę przyjemność wszystkie pięć zmysłów. To pozwoli Ci oderwać się od zarówno od przeszłości, jak i przyszłości.
Kiedy jesteśmy w zmysłach, jesteśmy w naszym ciele i nie odbywamy „podróży w czasie”. Przez tę krótką chwilę nie myślimy o tym, co było i będzie, a nasz organizm nie pozostaje pod wpływem stresu, dzięki czemu może się regenerować. Jednakże, żeby ćwiczenie dało efekty i stanowiło dobry trening obserwacji, nie może być kompulsywne. W żadnym przypadku nie chodzi podejście typu: więcej i więcej i więcej… Jeśli zdecydujemy się uważnie posłuchać muzyki, zjeść posiłek lub pójść na masaż – zaangażujmy wszystkie zmysły tak bardzo, jak tylko potrafimy, skupiając się na drodze, a nie celu.